czwartek, 17 kwietnia 2014

komu bije



Kieszenie ciągle mam wypełnione zielonymi owocami jałowca, a sercem targają mieszane uczucia. Zanim się spostrzegłam minęło więcej czasu, niż się spodziewałam od mojego ostatniego wpisu tutaj. Sporo się wydarzyło i nie potrafiłam tak po prostu wrócić z nowym przepisem, jak gdyby nigdy nic. Ci z Was, którzy są na bieżąco z fejsbukową stroną bloga zauważyli, że w zeszłym tygodniu byłam na chwilę w Polsce. Cztery noce, każda spędzona kilkaset kilometrów dalej od poprzedniej. No dobra, co najmniej sto kilometrów, bo od Głogowa do Wrocławia daleko nie jest. I choć ten krótki czas próbowałam wykorzystać w pełni, to powód mojej wizyty nie był radosny. Dużo się działo w życiu moim i moich najbliższych w ciągu ostatnich dwu lat, i choć wiadomo było, że nic już nie będzie tak jak kiedyś, to jednak była nadzieja, że chociaż niektóre rzeczy się nie zmienią. Każdy ma jakieś punkty stałe w swoim życiu, niezmienne od dzieciństwa. Dla niektórych są to miejsca, dla innych ludzie. Nigdy o tym wcześniej nie myślałam, ale w moim życiu też była taka postać, najstarszy kolega Taty. Bohater dzieciństwa, nie tylko zresztą mojego, bo dzieciaki z naszej wioski również czekały na każdy jego przyjazd. Jedno z moich najstarszych wspomnień to wyplatanie warkoczyków z jego rudej, długiej brody. Nie był jak reszta dorosłych i spędzał z nami czas biegając po lesie i skacząc przez ognisko. Z nim zawsze było co robić, zawsze miał coś do opowiedzenia. Z wypiekami na twarzy słuchało się opowieści o tym, jak trafił za kratki za wypisywanie na murach huty, że PZPR to mordercy. To jemu zawdzięczam wielką część mojej edukacji muzycznej, bo na dłuższe urlopy przyjeżdżał z walizką pełną płyt. Gdy w liceum zaczynałam palić, papierosy wyciągane pokątnie z paczki też były jego. A on wziął i umarł.







2 komentarze:

  1. Współczuję. :(
    Na niewiele się to zda ale naprawdę mi przykro.
    Pięknie o nim napisałaś...chciałabym tak żyć w czyiś wspomnieniach.

    OdpowiedzUsuń
  2. dziękuję za dobre słowo!

    OdpowiedzUsuń

Gâteau Marcel

W grudniu zapowiadałam przepis na ten czekoladowy cud, ale w grudniu mi to nie wyszło. Grudzień w ogóle był raczej do niczego. Kończeni...